ŻELAZNA WOOL – WŁÓCZKA PROSTO Z POLSKI
Czasami jedyne czego potrzebuję do szczęścia, to kilka motków pięknej włóczki. I ostatnio miałam okazję trzymać w rękach i pracować na najpiękniejszej, polskiej włóczce – Żelazna Wool.
Chociaż miałam na nią wiele pomysłów, to postanowiłam zrobić chustę. Zużyłam niecałe 2 motki grubości 1-ply, dziergałam z podwójnej nici. Pojedyncza dawała bardzo delikatny efekt, prawie jak mgiełka. Próbka była piękna, ale znam swoje możliwości i wiem, że chusta przy moich ekstremalnym stylu noszenia, za długo by nie przetrwała. Podwójna nić idealnie nadawała się na druty 4 mm, pięknie z nich schodziła i idealnie współpracowała z moją wizją.
Kiedy zdecydowałam się na chustę, to ponownie w mojej głowie zatańczyły wszystkie piękne wzory jakie znam i zdecydowanie się na jakiś zajęło mi strasznie dużo czasu 😀 W końcu wybrałam ażur z gazetki „Wzory na druty” numer 1/2017 z wydawnictwa bpv.pl – wzór Magiczny Las.
Jak zbudowana jest chusta?
Zaczęłam od nabrania 3 oczek. W co drugim rzędzie dodawałam z jednej strony po jednym oczku, zawsze robiłam to na prawej stronie. Kiedy doszłam do odpowiedniej ilości oczek zaczęłam przerabiać ażur, który jest w górnej części. Oczka dodawałam ciągle.
Nie chciałam, aby chusta wyszła za szeroka, bo wiedziałam, że po zblokowaniu zyska sporo na szerokości. Kiedy uzyskałam interesującą mnie ilość oczek, kilka rzędów przerobiłam bez dodawania. Później zaczęłam zmniejszać w taki sam sposób 🙂 Na samym końcu obrobiłam brzegi ściegiem francuskim. Po tym wszystkim czułam, że czegoś mi brakuje. I zdecydowałam się na ząbkowany brzeg. Co ciekawe, zrobiłam go szydełkiem. Podobny efekt jest możliwy do wykonania na drutach, ale zdecydowanie dłużej się go robi. Szydełkiem poszło szybko i prosto. Na koniec całość przeprałam w rękach i zblokowałam.
Jeżeli miałabym pokazać jak wygląda chusta rozłożona na części, to wygląda tak. Kolorami zaznaczyłam poszczególne elementy.
zielony: splot ażurowy
niebieski: splot dżersejowy
fioletowy: splot francuski
pomarańczowy: ażur szydełkowy
Tylko wygląda strasznie, ale na chłopski rozum jest bajecznie prosta, a co najlepsze: można do niej wykorzystać KAŻDY wzór 🙂 Dosłownie każdy jaki nam się podoba.
JAK SIĘ Z NIĄ PRACOWAŁO?
Żelazna Wool jest bardzo przyjemna w odbiorze. Ma cudowną fakturę i jakąś „dzikość” w sobie. Podczas przerabiania czasami natrafiałam na kawałki słomy, których nie udało się dokładnie oczyścić. Włóczka jeszcze pachniała owcami.
Dzierganie z niej było miłym przeżyciem i piękną odmianą od tych włóczek, z których korzystałam wcześniej. Teraz każdy inny motek, który nie jest Żelazną wydaje mi się przesadnie czysty i wyperfumowany. Żelazna ma w sobie piękno prawdziwej włóczki, jakieś trudne do określenia nieokrzesanie, które podczas dziergania zabierało mnie ze sobą w podróż po pastwiskach.
Zapach owiec zszedł po dwóch praniach. Wiem, że dałabym radę sprać go po pierwszym, ale obchodziłam się z gotową chustą bardzo delikatnie. A sama włóczka bardzo dobrze grzeje. Pięknie się układa, cudownie blokuje i już tęsknie za tym, aby znów mieć ją na drutach.
Polecam, bo warto! Kocham wszystkie włóczki od Martin’s Lab, ale ta jest moją ukochaną.