Miałam sześć lat, kiedy poprosiłam moją babcię, aby nauczyła mnie haftować.
Mój zapał do pracy był tak wielki, że ucięłam kilka metrów muliny, by za jednym zamachem wyszyć cały obrazek. Babcia tylko pokręciła głową i opowiedziała mi bajkę.
Małego Jasia odwiedził Diabeł. Chociaż Jaś bardzo się go wystraszył, to nie uciekł. Diabeł zaproponował mu zakład.
– Będziemy wyszywać obrazek. Kto pierwszy skończy, ten wygrywa. Jeżeli wygrasz to puszczę Cię wolno i już nigdy nie będę Cię straszył. Jednak jeśli przegrasz, to będziesz musiał iść ze mną do miejsca, w którym kończą niegrzeczne dzieci.
Mały Jaś nie miał wyboru i tylko kiwnął głową. Każde z nich dostało taki sam kawałek kanwy i taki sam wzór obrazka. Zaczął się wyścig. Diabeł ucinał bardzo długie kawałki nici. Tak długie, że aby wyszywać musiał co jakiś czas wyskakiwać przez okno i biec na drugi koniec wioski, tam i z powrotem.
Wtedy babcia wskazywała mi okno, a ja oczami wyobraźni widziałam diabła, który skacze przez krzaki i płoty, bo uciął tak długą nić. Babcia opowiadała dalej.
Jaś uciął krótkie kawałki muliny, nie dłuższe niż pełne wyprostowanie ręki. Tak, aby nie musiał męczyć się z przeciąganiem nici. Diabeł musiał skakać przez okno i bardzo się zmęczył, a do tego poplątała mu się cała nić! W tym czasie Jaś szybko wyhaftował cały obrazek, gdy jego przeciwnik nie miał nawet połowy. Diabeł bardzo się zdziwił, bo chociaż chciał ułatwić sobie pracę, to przegrał! Zgodnie z obietnicą opuścił Jasia i nigdy więcej go nie nawiedzał.
– Rozumiesz teraz dlaczego lepiej nie ucinać długich nici? – spytała babcia.
– Żeby nie zmęczyć się jak diabeł! – odpowiedziałam szczęśliwa, że zrozumiałam bajkę.
W ten sposób nauczyłam się pierwszej ważnej rzeczy na mojej rękodzielniczej drodze. Nie zawsze coś, co wydaje nam się ułatwieniem, w rzeczywistości nim będzie. Chodzenie na skróty nie popłaca, bo często kończy się nadkładaniem drogi. Od czasu tamtej bajki zawsze ucinam nici na długość rozpiętości ramion, tak aby nie męczyć się z przeciąganiem podczas szycia. Kiedy uczę tego innych, nie każdy słucha i ma później problemy ze splątaną lub rozwarstwioną nicią. Może powinnam powtarzać im bajkę mojej babci?
Bardzo wiele możemy nauczyć się od swojej rodziny, zwłaszcza jeżeli podziela nasze pasje. Moja mama pokazała mi jak się szydełkuje, a babcia nauczyła nabierać oczka. Druga babcia przekazała mi miłość do folkloru i paciorków, ucząc cierpliwości. Każdy z nas ma swoją historię związaną z początkiem Tworzenia. Niezależnie od tego czy zainspirowała nas bajka rękodzielnika, czy po prostu „chwyciliśmy za igłę i zaczęliśmy szyć”, to każda z tych historii jest wyjątkowa. Czasami nawet zwykły guzik może być początkiem niesamowitej przygody. Więc jak zaczęła się Twoja?