Craft Break – rozmowa o rękodziele z Karoliną Krupą

Craft Break – rozmowa o rękodziele z Karoliną Krupą

Qrkoko.pl - Craftbreak

Craft Break to rozmowy z Twórcami o rękodziele. Dyskutujemy o ważnych dla nas kwestiach, szykujących się wydarzeniach i obecnych problemach naszego kreatywnego otoczenia.

Karolina Krupa – rękodzielnik i fotograf, a od roku swój własny szef – opowiada o swoich przemyśleniach na temat rynku handmade i podejmuje kilka ważnych rękodzielniczych zagadnień.

Qrkoko.pl - Biżuteria pełna ciepła, czyli wywiad z Kasią Depą z ICOALYOUWciąż wielu rękodzielników myśli, że sprzedając swoje prace bez działalności nie szkodzą ani sobie, ani innym. Czy odczuwasz na własnej skórze szkodliwą działalność nielegalnych rękodzielników z szarej strefy?

Craft Break – rozmowa o rękodziele z Karoliną KrupąDotyka mnie to głównie ze strony fotografii, chociaż podobnie jest przy rękodziele. Działa to na takiej zasadzie, że jeżeli ktoś nie ma działalności to może sobie pozwolić na obniżanie kosztów np. usługi fotograficznej, czy zmniejszenia ceny bransoletki. Dla kogoś kto wyda 10 zł na materiały, a pracę sprzeda za 20 zł to super sprawa, bo ma 100% zysku. Z tym, że w fotografii i w rękodziele im dłużej nad tym siedziałam tym bardziej wsiąkałam. Apetyt rósł w miarę jedzenia i chciałam się zająć tym bardziej poważnie, a nie tylko z doskoku, dla siebie i bliskich. Wszystko jest fajnie dopóki ma się ciepłą posadkę i robi się coś tylko po to żeby zdobyć extra pieniądze na podreperowanie domowego budżetu. Albo jesteś studentem i na mieszkanie oraz wyżywienie dają Ci rodzice, a Ty tylko dorabiasz sobie na imprezy czy ubrania. Zawsze to jest jakaś „ekstra” kasa. Jednak przychodzi moment kiedy kończy się kasa i dofinansowanie ze strony rodziców, albo dostajesz wypowiedzenie z pracy. Nagle zaczynasz zauważać, że te fajne dodatkowe pieniądze, które zarabiałeś na zdjęciach czy rękodziele, w momencie zostania tylko z nimi, nie są w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb. Dlatego starałam się unikać sytuacji, w których przed założeniem działalności coś sprzedawałam. Bardzo szybko przylega do Ciebie łatka, że zrobisz coś tanio. Działając w szarej strefie sprzedasz bransoletkę za 20 zł, a po otworzeniu działalności podniesiesz do 30 zł i masz gotowy przepis na oburzenie ze strony klienta, który później do Ciebie nie wróci. Bo po co ma płacić wyższą cenę, skoro wcześniej miał taniej ? Nie widzi powodu, dla którego cena wzrosła. A ja nie mam drzewka z dolarami na balkonie.

Qrkoko.pl - Biżuteria pełna ciepła, czyli wywiad z Kasią Depą z ICOALYOUCo byś doradziła osobom myślącym o założeniu działalności pod rękodzieło – do utrzymania się wystarczy sam handmade czy lepiej połączyć to z czymś jeszcze?

Nie odważyłam się ani na samą fotografię, ani na samo rękodzieło. Jedno i drugie ma swoje plusy i minusy. Craft Break – rozmowa o rękodziele z Karoliną KrupąPlus fotografii jest taki, że jak Ci wpadnie trochę wesel to masz z tego całkiem przyjemny zarobek. Chociaż sporo się przy tym namęczysz, bo masz kilkanaście godzin pracy jednego dnia (jesteś z parą młodą od samego rana do późnej nocy, śmigasz z nimi na plenerze) i później jeszcze kilkadziesiąt godzin spędzasz na obróbce zdjęć. Z rękodziełem jest o tyle fajnie, że jeżeli masz wyrobione nazwisko czy markę i robisz duże projekty to możesz na tym zarobić całkiem niezłe pieniądze. Zwłaszcza jeżeli dodatkowo prowadzisz jakieś warsztaty i tym podobne rzeczy. Jednak zanim do tego dojdzie mija trochę czasu, robisz mniejsze rzeczy, bo trzeba za coś kupić potrzebne materiały, opłacić rachunki czy od czasu do czasu coś zjeść. Więc nie odważyłabym się na jedno lub drugie samodzielnie. To właśnie był pomysł mojej koleżanki, aby połączyć fotografię i rękodzieło, bo jedno i drugie ma swoje wzloty i upadki w ciągu roku. Obie dziedziny są poniekąd sezonowe. Są miesiące bardziej intensywne w pracy i mniej. W miesiącach letnich lepiej sprawdza się fotografia. Rękodzieło natomiast ma w tym czasie przestoje. Nie ma wtedy zbyt wielu okazji, żeby dawać prezenty. Co innego zima: są mikołajki, święta, Boże Narodzenie, a to Sylwester zaraz wyskoczy, a zaraz po nim (w naszym rejonie) znowu Boże Narodzenie, tylko, że prawosławne. To są takie dwa, trzy miesiące gdzie dużo się dzieje i ma się pole do popisu jeżeli chodzi o rękodzieło.

Qrkoko.pl - Biżuteria pełna ciepła, czyli wywiad z Kasią Depą z ICOALYOUCzy masz wrażenie, że przez to, iż nie uginasz się z ceną czy jakością i robisz wszystko tak jak zawsze chciałaś to edukujesz tym swoich klientów? Są oni świadomi trudów Twojej pracy?

Powiem z perspektywy zdjęć: zawsze stoję przed wyborem, nie zrobić i nie zarobić, albo zrobić za mniej. Craft Break – rozmowa o rękodziele z Karoliną KrupąPrzy czym jak raz zrobisz za mniej, to długo będzie się za Tobą ciągnąć łatka, że robisz coś po taniości i będą trafiać do ciebie klienci wabieni wizją tejże taniości. Wszystko jest fajne dopóki masz niski ZUS. A tak jest tylko przez pierwsze dwa lata. Potem zaczynają się schody. Więc przez pierwsze dwa lata można sobie pozwolić na schodzenie z cen, ale pytanie: co dalej? Bo z dnia na dzień nie będziesz w stanie podnieść cen do tego stopnia, aby zapewnić sobie określony poziom, który do tej pory trzymałeś. Trzeba to będzie robić długo i małymi skokami cenowymi. Więc bardzo rzadko schodzę z cen poniżej 5%, może raz mi się zdarzyło w tym roku. Wychodzę z założenia, że jeżeli nie zrobię zlecenia za mniejsze pieniądze to nie zrobię, ale nie powiedziane jest, że za tydzień, dwa czy miesiąc nie trafię na klienta, który będę chciał moją usługę w takiej cenie jaką ja proponuję. To był mój dylemat przez długi czas, ale postanowiłam, że wolę robić po swojej cenie niż schodzić z niej i nie pozwalam zbytnio wchodzić klientowi na głowę i dyktować warunków, zwłaszcza jeżeli chodzi o wartość sprzedaży moich usług. Jestem elastyczną osobą, ale wszystko ma swoje granice. Zrobienie zdjęcia czy bransoletki to nie tylko wciśnięcie spustu migawki czy związanie dwóch sznurków. To jest rezultat przede wszystkim moich lat nauki w specjalistycznych szkołach, plus to czego sama się nauczyłam. To stałe opłaty co miesiąc, dużo wyrzeczeń i ponad 20 tysięcy w sprzęcie, kupionym za harówkę na śmieciowych umowach, sprzęt, który muszę wymieniać średnio co 2 sezony. Nie wezmę tych pieniędzy ze skarpetki z szafki i nie wyłożę, jeżeli wcześniej nie zarobię żeby móc coś do niej włożyć.

Tato nauczył mnie jednej ważnej rzeczy, którą wpajał mi od małego. Jeżeli znajdziesz kilku klientów w pożądanej przez Ciebie grupie cenowej, to przyciągną oni innych, mogących zostawić u Ciebie zbliżoną kwotę. Wyjaśniając to na przykładzie, powiedzmy, że znajduję klienta na ślub za 2 tys. Dzięki temu mam większe prawdopodobieństwo, że wśród gości weselnych będą moi potencjalni nowi klientów, którym spodobają się zdjęcia i będą chcieli zatrudnić mnie w podobnej cenie. Ludzie obracają się mniej więcej w grupach o podobnym statusie finansowym, więc jeżeli jesteś w stanie znaleźć sobie klienta, który jest gotowy zapłacić 2-3 tys za usługę, to osoby, którym Cię poleci również będą gotowe to zrobić. Ale jeżeli znajdziesz sobie klienta za 1 tys, gdzie Ci się ledwie zwróci amortyzacja sprzętu czy czas poświęcony na przygotowanie tylko surowego materiału, to takich klientów będziesz sobie zbierać. Z takiej grupy jest ciężko wyjść. Więc wydaje mi się, że lepiej mieć mniej klientów, ale zbliżonych do swojego poziomu oczekiwań, niż więcej za mniejsze zarobki. Masz wtedy więcej roboty i przykładowo musisz zrobić dziesięć wesel, aby wyjść na zero, a przy wyższych cenach możesz zrobić pięć i jesteś na swoim. Dzięki temu masz też więcej czasu, który możesz poświęcić na rozwijanie firmy, wdrażanie nowych pomysłów i projektów czy podnoszenie swoich kwalifikacji, co pozytywnie wpływa na wyższą jakość Twoich produktów. To samo ma przełożenie na rękodzieło. Jeżeli znajdziesz sobie klientów, którzy są w stanie zapłacić takie pieniądze jak Ty ustalisz za kolczyki czy bransoletkę, zobaczą to ich znajomi czy rodzina i będą w stanie zapłacić podobną sumę za podobną rzecz. Myślę, że w ten sposób też się zwiększa świadomość ludzi. Nie raz też słyszę stwierdzenie 'ojej jak drogo’ – staram się wtedy na spokojnie wytłumaczyć skąd wynika taka a nie inna cena. Skutkiem czego bardzo często 'ojej jak drogo’ zamienia się w 'ojej, nie wiedziałam, że to aż tyle poświecenia wymaga’.

Qrkoko.pl - Biżuteria pełna ciepła, czyli wywiad z Kasią Depą z ICOALYOUJak oceniłabyś poziom fotografii biżuterii w polskiej blogosferze handmade?

Patrząc na zdjęcia bardziej doświadczonych w technikach dziewczyn to ich fotografie są zazwyczaj na bardzo wysokim poziomie. Craft Break – rozmowa o rękodziele z Karoliną KrupąWiele z nich ma świadomość w jaki sposób wydobyć atuty swoich prac czy w jaki sposób ustawić lampkę. Do dobrego zdjęcia wystarczy mały, prowizoryczny namiot bezcieniowy i światło dzienne, które najlepiej wyłapywać w środku dnia. Dużo dziewczyn podchodzących poważnie do swoich wyrobów ma świadomość tego, że w internecie sprzedaje się przede wszystkim przy pomocy zdjęć. Jak są dobre to masz 70% więcej szansy na to, że sprzedasz swoją pracę. Możesz mieć przepiękną pracę, którą robiłaś 3 miesiące, poświęciłaś na nią każdą wolną minutę i użyłaś drogich materiałów, ale jeżeli zdjęcie zrobiłaś komórką, to niestety nikogo ona nie zachwyci.

Qrkoko.pl - Biżuteria pełna ciepła, czyli wywiad z Kasią Depą z ICOALYOUCzy są jakieś Grzechy Główne amatorskiej fotografii biżuterii?

Przede wszystkim źle ustawiony balans bieli, który zmienia kolorystykę całej pracy. Brak ostrości i za ciemne zdjęcia. Craft Break – rozmowa o rękodziele z Karoliną KrupąCzasami wystarczy doświetlić zdjęcie zwykłą lampką biurową ustawioną tak aby świeciła z góry (można też poprosić kogoś żeby przytrzymał tuż pod nią kawałek pergaminu, który ładnie rozproszy światło) i użyć odpowiedniego balansu bieli. Zawsze lepiej doświetlić zdjęcie zwykłą lampką niż fleszem z aparatu. Najlepiej w ogóle nie używać wbudowanego flesza i aparat postawić na czymś stabilnym. Mogą być chociażby książki jeżeli nie ma się statywu. Ustawić dłuższy czas naświetlania i wcisnąć migawkę. Flesz prosto z przodu – czy to robisz portretówki czy zdjęcia przedmiotów jest niemile widziany, zwłaszcza taki wbudowany w aparat. Co innego lampa o dużej mocy, która doświetla Ci całe pomieszczenie: ładnie z tylu, z przodu i z każdego kąta. Co innego mały flesz, który ma zasięg metr do przodu i wypala wszystko co ma w swoim promieniu.

Qrkoko.pl - Biżuteria pełna ciepła, czyli wywiad z Kasią Depą z ICOALYOUJaki masz pogląd na temat kreowania własnej marki: lepiej postawić na elitarność i mieć wąskie grono odbiorców czy Twoja marka powinna być dostępna dla wszystkich i być w zasięgu każdego?

Z zajęć psychologii na studiach zapamiętałam jedną  ważną rzecz: jeżeli coś jest elitarne to wzbudza większe pożądanie. Craft Break – rozmowa o rękodziele z Karoliną KrupąW momencie kiedy stawiasz na jakość swoich produktów i unikatowość to ich cena wzrasta. Ja stawiam na unikatowość i elitarność, to jest coś co może nie od razu, ale po jakimś czasie zaczyna owocować. Ludzie chcą być wyjątkowi, chcą mieć coś czego nie mają inni. Kluby zamknięte, limitowane edycje przedmiotów schodzą jak świeże bułeczki, bo później tego nie będzie. I ktoś kto posiada taki limitowany przedmiot, nawet jeżeli wydał na to dwie wypłaty, jest szczęśliwszy i czuje się lepszy niż ktoś kto kupił coś taniego. Bo ten przedmiot podkreśla jego wyjątkowość. Warto jest celować niszę. Nie nastawiać się na tłum, bo on będzie zawsze. A nie zawsze wszystko co robi i lubi tłum jest dobre. Warto jest spróbować znaleźć swoją niszę i się w nią wstrzelić. Czy to w rękodziele czy w fotografii czy nawet w modzie. Oczywiście trwa to dużo dłużej niż otwieranie drzwi wszystkim, ale z czasem bardziej procentuje. M.in. dzięki temu powoli wyrabiasz sobie własną markę.

Qrkoko.pl - Biżuteria pełna ciepła, czyli wywiad z Kasią Depą z ICOALYOUCzy w Polsce rękodzieło dojdzie do poziomu w jakim obecnie znajduje się moda? Z jednej strony w galerii mamy sieciówki z ubraniami, a z drugiej strony są projektanci z elitarnymi kolekcjami. Czy z rękodziełem będzie tak samo? Czy podzieli się na dwa fronty: dostępne dla każdego „masowe rękodzieło” z sieciówek i projektanci, którzy wypuszczają raz na rok kolekcje swoich prac?

Myślę, że w pewnym sensie, do rozgraniczenia na sieciówki i „projektantów z wyższej półki” już doszło. Craft Break – rozmowa o rękodziele z Karoliną KrupąPatrząc na DaWanda czy Pakamera znajdziesz prace do 100 zł, jak i te idące w tysiące złotych. Więc wydaje mi się, że prędzej czy później stanie się to po prostu bardziej widoczne. Będzie rękodzieło „dla zwykłych śmiertelników”, przy którym każdego będzie stać na stylowy, w miarę niedrogi, ręcznie wykonany dodatek, ale będzie też linia produktów wybitnie ekskluzywnych, na którą będzie stać niewielką liczbę osób. Dobrze by było żeby doszło do czegoś takiego. W sumie dlaczego nie? Skoro tak jest z ubraniami? Nawet w takim Apart’cie masz przedział cenowy, gdzie każdy jest w stanie, za całkiem niewygórowaną kwotę, kupić markową biżuterię. Ale na półce obok leży biżuteria, która kosztuje ileś tam tysięcy. Przy czym dla zwykłego śmiertelnika czymś nie do pomyślenia jest wydanie 15 tys na pierścionek. Więc jeżeli tak jest w sieciówkach z biżuterią to jest raczej kwestią czasu kiedy wyraźniej przeniesie się podobny trend na rękodzieło. Fajnie by było jakby się tak stało. Myślę, że byłaby to w sumie całkiem naturalna kolej rzeczy.

Qrkoko.pl - Biżuteria pełna ciepła, czyli wywiad z Kasią Depą z ICOALYOUJak postrzegasz targi i jarmarki? To coś pożytecznego dla twórców? Jak spoglądasz na to z perspektywy kupującego, który widzi zawalone pracami stoiska i bransoletki w miskach do grzebania?

Takie targi to ciekawa sprawa, tylko trzeba się umieć na nich zaprezentować. Nie nawalić w miskę 50 bransoletek i niech ktoś sobie patrzy, tylko kupić lub zrobić ciekawe dyspozytory i ładnie to poukładać i wyeksponować. Craft Break – rozmowa o rękodziele z Karoliną KrupąTrzeba pokazać prace warte tego wyeksponowania, a nie jakieś pozostałości sprzed 3 lat, na których się ćwiczyło. A takie przypadki też się zdarzają. Myślę, że u nas w rejonie jest zdecydowanie za mało takich targów, zazwyczaj są to jakieś dożynki. Chociaż w zeszłym roku jak byłam na targach ślubnych to widziałam dziewczyny, które wykupiły największe stoisko i wystawiały się właśnie z rękodziełem. Biorąc pod uwagę, że były to stricte ślubne targi, zainteresowanie przyszłych panien młodych było spore. Więc warto się wystawiać, ale trzeba to zrobić z głową żeby klienta zachęcić, a nie zdegustować. Co nam po osobie, która przejdzie, rzuci okiem i pomyśli „boże, co za burdel, nawet nie chce mi się tego podnosić” i sobie pójdzie. Różnie tu u nas bywa. Co roku przed świętami w galerii są targi gdzie się wystawiają osoby z regionalnym mięsem, przyprawami itd. Jest tam też paru rękodzielników i poziom jest różny. Od byle jakich, których nie chce się oglądać i przechodzi się obojętnie po takie stoiska gdzie zdarzają się rzeczy ciekawe, ale nie do końca dobrze wyeksponowane. Rzadko można zauważyć dobre ekspozytory, jakieś dodatkowe oświetlenie, bo te z galerii często jest słabe.

Targi na tak, ale z głową, żeby to wszystko miało ręce i nogi.

Qrkoko.pl - Biżuteria pełna ciepła, czyli wywiad z Kasią Depą z ICOALYOUW internetowych sklepach i galeriach możesz kontrolować swój wizerunek i dbać o swoją działalność. A co myślisz o stacjonarnych komisach, gdzie nie masz możliwości kontroli eksponowania swoich prac? Takie sklepy chcą po prostu zarobić i nie poświęcają uwagi na promocję poszczególnych twórców. Dlatego nie wiesz jak Twoje prace zostaną przedstawione i mogą wylądować w koszyku razem z całą masą innych dzieł. Czy uważasz, że takie stacjonarne sklepy są dobre?

Jeżeli chodzi o samą sprzedaż, ma to jakiś wymierny plus. Craft Break – rozmowa o rękodziele z Karoliną KrupąJeżeli Ci nie idzie, zawsze możesz zostawić produkt w takim komisie i liczyć na to, że prędzej czy później się sprzeda, ale sama się jeszcze nie odważyłam na coś takiego ani nie miałam w sumie potrzeby. Z tego co mi wiadomo umowy komisyjne mają duże prowizje i nie wiem czy to do końca opłacalne dla rękodzielnika. Często są to prowizje rzędu nawet 30%, gdzie przy takim progu cena produktu jest mocno wyśrubowana i nie raz nieadekwatna do wartości. Więc komis byłby dla mnie ostatnią deską ratunku. Są galerie internetowe, które mają mniejszy procent od sprzedaży i przy 5-10% prowizji łatwiej nam sprzedać daną rzecz. Dodatkowo masz też dużą kontrolę nad produktem, opisem i sposobem prezentacji. Przy finalizowaniu zamówienia tą drogą, możesz wysłać gratis, kartkę z miłym słówkiem, dorzucić jakiś drobiazg czy słodycz. Pracujesz sam na siebie, a w takiej zbiorczej galerii tracisz nad tym kontrolę.

Zobacz wszystkie tutoriale: